Do Tokio Agnieszka Radwańska leciała z kontuzją stopy. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy w ogóle zagra. Jednak Isia w znakomitym stylu dotarła aż do ćwierćfinału, gdzie wpadła na będącą w fenomenalnej formie Karolinę Woźniacką.
- To i tak cud, że Agnieszka wygrała te dwa mecze z połamaną stopą, nie mylić z Karolem (Karolem Stopą, komentatorem Eurosportu - przyp. red.) - żartuje Robert Radwański (48 l.), tata i trener Agnieszki. - Teraz Agnieszka leci do Pekinu, mamy nadzieję, że da radę grać.
Wczoraj w Tokio nie dała rady. Próbowała walczyć, ale nie była w stanie biegać. Przy stanie 0:5 poprosiła na kort lekarza i przerwała mecz. Ból stopy był tak duży, że Agnieszka miała łzy w oczach.
Do Agnieszki od razu podbiegła Karolina. Przyjaciółka przytuliła ją i wycałowała.
- Pocieszała ją, że na pewno wszystko będzie dobrze - relacjonuje "Super Expressowi" Piotr Woźniacki (48 l.). - Mamy nadzieję, że kontuzja Agnieszki nie okaże się poważna.
Wygrywając z Agnieszką, Karolina zapewniła sobie awans do kończącego sezon turnieju Masters. Isia ma na to jeszcze tylko iluzoryczne szanse, zwłaszcza biorąc pod uwagę kontuzję. Na pocieszenie z Tokio wyjeżdża z czekiem na 40 tysięcy dolarów (120 tysięcy złotych).